Z całym szacunkiem dla Molly Jane Zuckerman i Jeffa Albusa, współautorów niedawnej kolumny Blockworks, w której pomija się pomysł głosowania na polityków pro-kryptograficznych w nadchodzących wyborach w USA, głosowanie zgodnie z sumieniem jest dobrą rzeczą. Pomimo nagłówka („Tylko głupiec głosowałby na samą kryptowalutę”), artykuł był dość wyważony – ale z pewnością poruszył.

Uwaga: poglądy wyrażone w tej kolumnie są poglądami autora i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy CoinDesk, Inc. lub jej właścicieli i podmiotów stowarzyszonych. To jest fragment biuletynu The Node, codziennego podsumowania najważniejszych wiadomości kryptowalutowych na CoinDesk i nie tylko. Możesz zapisać się, aby otrzymywać pełny newsletter tutaj.

„Głosowanie na kandydata, którego w przeciwnym razie nie poparłbyś tylko dlatego, że opowiada się on za deregulacją sektora, w którym kierujesz się motywacją zysku, to kompromis, na który nie powinieneś iść” – napisali redaktorzy Zuckerman i Albus. Z pewnością nie są pierwszymi, którzy wyrażają takie zdanie. Redaktor Fortune, Jeff John Roberts, argumentował, że rosnące dostosowanie kryptowalut do zwolenników Trumpa, takich jak senator Tom Emmer, to zły interes.

Chociaż wszyscy ci ludzie mają do pewnego stopnia rację, że polityczne wsparcie dla kryptowalut często dotyczy raczej portfeli ludzi niż moralnej krucjaty, nie można zaprzeczyć, że kryptowaluty są coraz bardziej istotną kwestią polityczną. A dla niektórych jest to kwestia definiująca nasze czasy. Krypto to nie tylko możliwość inwestycyjna, to ruch, filozofia i sposób na życie – i są prawdziwi wierzący.

Kwestia Zuckermana i Albusa nominalnie dotyczy tego, że kryptowaluta staje się „głosem w jednej sprawie”, niezależnie od tego, czy zostanie oddana na kandydatów Demokratów, czy Republikanów – ale w rzeczywistości cała rozmowa, do której się podłączyli, tak naprawdę dotyczyła tego, czy głosować na Trumpa. Dla niektórych zwolenników kryptowalut problem ma charakter egzystencjalny; kolejne cztery lata Bidena oznaczają więcej bezmyślnych regulacji poprzez egzekwowanie, więcej impasów uniemożliwiających faktyczne ustawodawstwo dotyczące kryptowalut i więcej retoryki antykryptotycznej pochodzącej ze strony najwyższego urzędu politycznego.

Za panowania prezydenta Bidena amerykańscy ustawodawcy i organy regulacyjne stawali się coraz bardziej wrogo nastawieni do kryptowalut, a ich działania niezaprzeczalnie mają ogromny wpływ na kierunek całego światowego przemysłu. Na przykład w zeszłym tygodniu platforma EigenLayer do ponownego obstawiania, nazywana jedną z najważniejszych innowacji blockchain od czasu uruchomienia Ethereum dziesięć lat temu, została ostro skrytykowana za zaprojektowanie wysoce restrykcyjnego zrzutu. Jednak w ramach obecnego systemu regulacyjnego było to w zasadzie jedyne posunięcie EigenLayer, chyba że chciała ona wnieść pozew do amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd.

Prawdą jest, że kryptowaluta cieszy się ponadpartyjnym poparciem, jednak jasne jest (i szczerze mówiąc, było tak od lat), że kryptowaluta cieszy się większym uznaniem Republikanów. Politico donosi, że krytyczne głosowanie – „po raz pierwszy pełna Izba Kongresu przyjęła dużą ustawę dotyczącą polityki kryptograficznej” – jest w zasadzie martwe po przybyciu do kontrolowanej przez Demokratów Izby i Senatu. Tymczasem najgłośniejszymi zwolennikami kryptowalut obecnie sprawującymi urząd są Republikanie, takie postacie jak Sens. Emmer i Cynthia Lummis.

Czy więc naprawdę można winić ludzi takich jak Ryan Selkis, Mike Dudas czy Mark Cuban za myślenie, że jeśli chcą przyzwoitej polityki kryptograficznej w USA, branża musi dostosować się do Republikanów?

Krytycy mogą mieć rację, mówiąc, że były prezydent Donald Trump, który w zeszłym tygodniu udzielił zdecydowanego poparcia dla kryptowalut podczas kolacji w Mar-a-Lago, dopiero niedawno zaczął interesować się kryptowalutami, ponieważ zarobił miliony na sprzedaży NFT lub dlatego, że jest to dla niego inny sposób malować prezydenta Bidena jako oderwanego od rzeczywistości. Ale te chwile się liczą. W czasach, gdy cały amerykański przemysł kryptograficzny czuje się, jakby był atakowany przez rząd, prawdopodobnie jest to mile widziane uczucie, wiedzieć, że ktoś mający tak duży wpływ jak Trump jest skłonny wyrazić swoje poparcie.

Zobacz także: Czy Biden będzie miał ostatnie słowo w sprawie kontrowersyjnej zasady dotyczącej kryptowalut? | Opinia

Rozumiem, że wiele osób uważa, że ​​głos oddany przez kryptowaluty na Trumpa jest jak picie z zatrutego kielicha. W końcu podczas sprawowania urzędu gabinet Trumpa próbował (bez powodzenia) przeforsować przepisy nadzwyczajne, które zakazałyby „portfeli hostowanych na własnym serwerze”, czyli dokładnie tego, co w pierwszej kolejności sprawia, że ​​kryptowaluty są realną technologią. Nie ma gwarancji, że w przypadku reelekcji Trump byłby rzeczywiście bardziej przychylny kryptowalutom niż obecnie Biden; i wydaje się wysoce nieprawdopodobne, aby którykolwiek z kandydatów w pełni rozumiał lub doceniał potencjał kryptowalut.

Rozumiem, że w idealnym przypadku wyborcy powinni bardziej troszczyć się o takie rzeczy jak aborcja, polityka środowiskowa i imigracyjna niż o kryptowaluty. (Najprawdopodobniej tak). Rozumiem niechęć Zuckermana i Albusa do Trumpa, jego oskarżenia o napaść na tle seksualnym, rzekome oszustwa i zaprzeczanie wyborom. Rozumiem, dlaczego optycznie postrzeganie kryptowalut jako konserwatywnych jest wątpliwą propozycją, dogodnym sposobem, aby ponad 40% populacji zwróciło przeciwko niemu zdanie, jak przenikliwie zauważyła Laura Shin.

Zobacz także: Krypto jest kwestią wyborczą w tym roku. Czy to dobrze? | Opinia

Ale rozumiem również, dlaczego postacie takie jak Selkis propagują kryptowaluty w celach politycznych. W rzeczywistości po prostu zauważają, że kryptowaluty były już kwestią stronniczą i postępują zgodnie z nimi. Często słyszy się, że ponieważ blockchainy starają się być „wiarygodnie neutralne”, sama branża jest apolityczna, ale to po prostu nieprawda. Krypto to czek na rząd; jest to i zawsze był projekt polityczny. Jak pisałem w 2021 r.: „Gdyby Bitcoin rozwiązał kryzys klimatyczny, stałoby się to dzięki odnoszącym sukcesy, bardziej wolnym rynkom – a nie postępowemu planowaniu. Jeśli Bitcoin rozszerzy dostęp do podstawowych usług finansowych, nigdy nie rozwiąże nierówności ekonomicznych – nie można redystrybuować ogromnych zasobów wczesnych Bitcoinerów bez zniszczenia technologicznie chronionych praw własności systemu. Jeśli Bitcoin zapobiegnie wojnie poprzez zmniejszenie potęgi państwa, zdemontuje także postępowe państwo opiekuńcze.

Żeby było jasne: nie namawiam nikogo do głosowania w jakiś konkretny sposób. Szczerze mówiąc, zgadzam się, że w idealnym przypadku kryptowaluty nie byłyby kwestią wyborczą. Chciałbym, żeby to nie było upolitycznione. Ale kryptowaluty istnieją w kontekście wszystkich innych kwestii i obecnie wpływa na nie polityka. I jest całkowicie naturalne, że ludzie, którzy myślą o kryptowalutach i korzystają z nich na co dzień, podnoszą to jako najważniejszą kwestię – zwłaszcza biorąc pod uwagę, że jest to nie tylko filozofia, ale inwestycja.

Nie jest jasne, dlaczego ktokolwiek miałby sugerować, że ludzie głosują przeciwko ich interesom. Dla niektórych kryptowaluta to mikrokosmos wszystkiego, co jest ważne – ponieważ ostatecznie chodzi o to, aby ludzie sami decydowali, co cenią.