Kandydaci w amerykańskich wyborach przekształcili wybory w rywalizację o wzajemne katastrofy, a sama demokracja jest zagrożona. W sporze o te fundamentalne kwestie przetrwania jedynym osiągniętym konsensusem jest to, że obecnie tak zwane normy skutecznego rządzenia stały się nieistotne.
Jedną z norm jest odpowiedzialność fiskalna. Rząd, który ignoruje ten problem, niezależnie od innych obowiązków, prędzej czy później napotka trudności. Kiedy to nastąpi, przyniesie to gospodarce katastrofę. Dla USA ta perspektywa przestała być nie do pomyślenia. Jednak trudno sobie przypomnieć, kiedy ostatnie wybory tak całkowicie zignorowały ten problem, lub kiedy ustępstwa w zakresie podatków i wydatków publicznych były tak bezwzględne.
Spełnienie nowych, nie do udźwignięcia obietnic kandydatów jest prawie niemożliwe. Każde wystąpienie oferuje korzyści podatkowe dla konkretnej grupy wyborców, w połączeniu z obietnicami większych wydatków na obronność, bezpieczeństwo granic, mieszkania przystępne cenowo, płatne urlopy rodzinne, rozszerzenie ubezpieczenia zdrowotnego i inne wydatki publiczne.
Jeśli te dodatkowe, hojne wydatki zostaną zrealizowane, zaostrzą one już i tak trudną sytuację fiskalną w Stanach Zjednoczonych. W tym roku rząd USA pobierze podatki odpowiadające 17% produktu krajowego brutto (PKB), co jest w przybliżeniu zgodne z średnim poziomem z ostatnich pięćdziesięciu lat. Jednak wydatki wyniosą około 24% PKB, podczas gdy średnia z ostatnich 50 lat to 21%. Powstały w ten sposób deficyt PKB na poziomie 7% jest prawie dwukrotnością historycznej normy, nawet gdy gospodarka znajduje się w stanie pełnego zatrudnienia i stabilnego wzrostu. Stosunek długu publicznego do PKB wynosi 99%, co jest dwukrotnością długoterminowej średniej, a według obecnej polityki, wartość ta ma przekroczyć 122% do 2034 roku.
Analiza scenariusza centralnego odpowiedzialnej komisji budżetowej pokazuje, że plan Harris zwiększy dług o 4 biliony dolarów przed 2035 rokiem. Obiecała cięcia podatkowe i nowe wydatki przekraczające 7 bilionów dolarów, ale tylko częściowo zrekompensowane wyższymi podatkami. Te ulgi obejmują utrzymanie (ustawy o cięciach podatkowych i zatrudnieniu) z 2017 roku (w przeciwnym razie wygasłaby w przyszłym roku), wyłączenie napiwków z podatku dochodowego, rozszerzenie ulgi podatkowej na dzieci, zwiększenie wydatków na edukację przedszkolną i opiekę nad dziećmi oraz wiele innych działań. Jej przychody pochodzić będą z wyższych stawek podatku dochodowego od osób prawnych oraz nowych podatków od dochodów z inwestycji. Wyższe zadłużenie zwiększy koszty odsetkowe o około 500 miliardów dolarów. Oczekuje się, że do 2035 roku stosunek długu do PKB wzrośnie do 134%, a następnie nadal będzie rósł.
Plan Trumpa zwiększy dług o prawie 8 bilionów dolarów przed 2035 rokiem. Jego obietnice przekraczają 10 bilionów dolarów – około połowa pochodzi z przedłużenia i rozszerzenia cięć podatkowych z 2017 roku, a także z wyłączenia z opodatkowania świadczeń zabezpieczenia społecznego, nadgodzin i napiwków. Jego głównym nowym źródłem dochodów będą cła, które mogą przynieść około 2,5 biliona dolarów (nie uwzględniając skutków finansowych zaostrzenia wojen handlowych). Dodatkowe 1 bilion dolarów kosztów odsetek od długu sprawi, że do 2035 roku stosunek długu do PKB osiągnie 143%.
Przypominam, że obecny scenariusz polityki jest już nie do utrzymania. Problem nie polega na tym, czy ten szybki wzrost długu się zatrzyma, ale kiedy to nastąpi i ile szkód ubocznych spowoduje. Żaden z dwóch kandydatów nie rozwiązał tej pilnej kryzysowej sytuacji, wręcz przeciwnie, całkowicie ją zignorowali.
Oczywiście kampanie prezydenckie rzadko są momentami poważnej refleksji nad problemami kraju. Po tych wyborach w USA jest wiele rzeczy, które budzą niepokój, ale coraz bardziej oczywiste jest, że katastrofa fiskalna nie została wykluczona.
Artykuł opublikowany za: Jin Shi Data