Lewitująca cena
Wyobraź sobie, że inwestujesz w budowę globalnej infrastruktury energetycznej, która zawiera wiele innowacyjnych rozwiązań, które później zostaną wykorzystane w rozwoju innych planet.
W pewnym momencie infrastruktura ta zawodzi, bez względu na powód. Po prostu tracisz część swoich aktywów, których nawet nie uruchomiłeś. Sytuacja jest taka, że twoje stanowisko jest ledwo chronione przez jedną formalność – twój udział reprezentuje jedynie interes finansowy – i to jest atakowane. Wszystkie innowacyjne rozwiązania technologiczne są przed Tobą tak ukryte, że w każdej chwili nie masz pojęcia, nad czym pracuje Twój interes finansowy i najprawdopodobniej nawet nie zdajesz sobie sprawy, co się stało. Łowców na twoją część jest więcej, niż możesz sobie wyobrazić, ale równowaga jest tak krucha i wydaje się, że nie utorował sobie drogi w jedynym właściwym kierunku w postaci sprzedaży pieniężnej na rynku. Gdyby ludzkość zamieszkiwała tysiące planet, wówczas prawdopodobnie skala takiej katastrofy nie odbiłaby się aż tak mocno, jednak gdy ludzkość zamieszkuje tylko jedną planetę i zawodzi infrastruktura międzykontynentalna, jest to poważny cios dla inwestorów.
W takich warunkach rynek powinien zaproponować szkic lub koncepcję lewitującej ceny, gdy wszystko, co dzieje się na rynku, znajdzie odbicie w cenie dopiero po dłuższym czasie. Nie wyobrażam sobie nawet, jak można by wprowadzić na rynek lewitującą cenę – być może będą to szybkie obroty handlowe, a może z pomocą przyjdą obliczenia kwantowe. Być może właśnie dlatego kryptowaluty zapewniają znaczną zmienność, dużą różnorodność i wielokierunkowość, w tym przypadku zdecentralizowane giełdy nie wydają się już bzdurą.
Zdjęcie: BIXEL