Ujawnienie: Poglądy i opinie wyrażone tutaj należą wyłącznie do autora i nie reprezentują poglądów i opinii redakcji crypto.news.

Kryptowaluty istnieją już od ponad 15 lat, jednak sektor ten w dalszym ciągu cierpi na niedopuszczalną piętę achillesową: niewystarczające bezpieczeństwo. Miesiąc po miesiącu miliony dolarów są kradzione w wyniku zuchwałych włamań, którym można było zapobiec, gdyby naprawiono krytyczne błędy, które narażają inwestorów na niebezpieczeństwo.

Może Cię również zainteresować: Defi wymaga dopracowania, zanim będzie mogło zastąpić bankowość, jaką znamy | Opinia

Dane CoolWallet sugerują, że tylko w pierwszych trzech miesiącach tego roku z giełd kryptowalut i protokołów Defi skradziono ponad 200 milionów dolarów, a 85% środków przechwyconych w tym okresie opierało się na Ethereum. Tymczasem szacunki Immunefi wskazują, że w 2024 r. w wyniku oszałamiających 108 incydentów w wyniku włamań i wyciągania dywaników stracono 473 miliony dolarów.

Defi jest bardziej podatny na exploity niż platformy scentralizowane, natomiast hacki są częstsze niż oszustwa. Patrząc konkretnie na maj, Ethereum i BNB Chain były dwiema najczęściej atakowanymi sieciami, przy czym obie odpowiadały za 62% całkowitych strat.

Jest takie stare powiedzenie, które brzmi tak: „Oszukaj mnie raz, wstydź się. Oszukaj mnie dwa razy, wstydź się.” 

Fakt, że branża kryptograficzna została oszukana 108 razy w ciągu zaledwie pięciu miesięcy, jest z pewnością haniebna – zwłaszcza biorąc pod uwagę, że cyberprzestępcy zawsze stają się bardziej oportunistyczni podczas hossy. Poleganie na tradycyjnych środkach bezpieczeństwa jest żałośnie niewystarczające w przypadku sektora zasobów cyfrowych i pilnie potrzebne jest radykalne przemyślenie sposobu projektowania infrastruktury.

Jak jednak miałby wyglądać ten remont w praktyce i co oznaczałby dla użytkowników końcowych? 

Problem z adresami kryptograficznymi

W tej chwili właściciele kryptowalut często nie mają innego wyjścia, jak tylko polegać na długich adresach alfanumerycznych podczas wysyłania środków innym osobom.

Jest to problematyczne z wielu powodów. Po pierwsze, ręczne wprowadzenie może być koszmarem, a najmniejsza literówka może oznaczać, że środków nie będzie można odzyskać. Co jeszcze bardziej niepokojące, wielu użytkowników – nawet tych, którzy określiliby siebie jako osoby z głębokim doświadczeniem w kryptowalutach – nie rozumie konsekwencji dla bezpieczeństwa.

Zdarzyło się niezliczona ilość incydentów, w wyniku których niczego niepodejrzewający użytkownicy stracili znaczną ilość zasobów cyfrowych, a czasem oszczędności całego życia, w wyniku podszywania się pod inne osoby lub ataków phishingowych, podczas których złodzieje udawali kogoś innego lub inną firmę. 

Jednym ze znanych przykładów jest Inferno Drainer, oszustwo jako usługa, które działało przez 12 miesięcy. Ofiary wmawiano, że wchodzą w interakcję z ponad 100 legalnymi markami kryptowalut, i namawiano do podłączenia swoich portfeli. Protokoły Web3 również zostały sfałszowane w celu zainicjowania fałszywych transferów.

Lekcja, jaką należy wyciągnąć z takich incydentów, jest prosta: jeśli coś takiego może się przydarzyć jemu, może przydarzyć się każdemu, a branża musi skupić całą swoją energię na opracowaniu projektów zorientowanych na użytkownika. Pierwszym istotnym krokiem jest uczynienie adresów kryptograficznych przeszłością i zastąpienie ich alternatywami czytelnymi dla człowieka. 

Możliwość wysyłania środków na imię i nazwisko, a nie na zbiór nieczytelnych liter i cyfr, zmienia się nie tylko z punktu widzenia bezpieczeństwa. Radykalnie zmniejszyłoby to tarcia, które obecnie występują w płatnościach kryptowalutowych i nieskończenie ułatwiłoby przyciągnięcie ciekawskich konsumentów, którzy pozostają zakorzenieni w fiat. Infrastruktura ta zostałaby dodatkowo wzmocniona dzięki niezawodnemu, automatycznemu obliczaniu adresów odbywającym się w tle.

Systemy nadzoru mogą również korzystać z infrastruktury „wyślij na nazwę” – zapobiegając atakom typu phishing, utrudniając fałszowanie firm. Osoby atakujące nie będą również w stanie ukraść nazw użytkowników i haseł, powstrzymując tym samym nieautoryzowane wypłaty centralnie przechowywanych środków.

Radzenie sobie z innymi bolesnymi punktami

Wyrzucenie adresów kryptograficznych na śmietnik to dopiero pierwszy krok. Branża musi się zjednoczyć i zaakceptować fakt, że integracja międzyłańcuchowa jest zerwana i nie istnieje. Każdy ekosystem blockchain ma swój własny preferowany portfel, a przenoszenie bogactwa z jednej sieci do drugiej jest skomplikowanym i nieefektywnym procesem.

Chociaż mosty próbowały pozycjonować się jako rozwiązanie, ustanawiając połączenie między łańcuchami, platformy te wielokrotnie udowodniły, że są wyjątkowo podatne na exploity.

Kto mógłby zapomnieć włamanie do Ronin Network w marcu 2022 r., które doprowadziło do kradzieży oszałamiającej kwoty 625 milionów dolarów w ETH i USDC? Największy w historii napad na kryptowaluty został zorganizowany przez hakerów z Korei Północnej, a co gorsza, zauważenie kradzieży zajęło sześć dni. Most zabezpieczyło zaledwie dziewięciu walidatorów, a osobom odpowiedzialnym stosunkowo łatwo udało się uzyskać pięć podpisów wymaganych do rozpoczęcia masowych wypłat.

Ponowne przemyślenie jest również pilnie potrzebne w przestrzeni Defi, gdzie brak kontroli „znaj swojego klienta” (KYC) lub dowodu tożsamości sprawia, że ​​jest to bezpieczna przystań dla osób zajmujących się praniem pieniędzy, a napastnicy mogą działać bezkarnie, wiedząc, że pozostaną anonimowi. Odpowiednio wykonane, możliwe jest zwiększenie bezpieczeństwa i ograniczenie naruszeń bez uszczerbku dla prawa użytkownika do prywatności.

Każdy mijający dzień przybliża nas coraz bardziej do kolejnego wielkiego hacku, który zrujnuje życie i jeszcze bardziej zaszkodzi reputacji branży. Aby kryptowaluta zyskała status legalnego systemu finansowego, potrzebne są zmiany już teraz.

Przeczytaj więcej: Aby modułowość odniosła sukces, potrzeba ludzi, a nie technologii | Opinia

Author: Michal Pospieszalski

Michał „Mehow” Pospieszalski to doświadczony lider technologiczny z doświadczeniem w zakresie pionierskich innowacyjnych rozwiązań w świecie kryptowalut. Jako dyrektor ds. technicznych i współzałożyciel SwissFortress oraz dyrektor generalny, współzałożyciel i współtwórca MatterFi, Michał łączy wizjonerską strategię z praktyczną wiedzą technologiczną, napędzając obie firmy w kierunku definiowania przyszłości zarządzania aktywami cyfrowymi.