24 czerwca objawy członków grupy ustąpiły. Nikt już nie fantazjuje o hossie. Jest dużo mniej hałasu i wydaje się, że wszyscy wyraźnie zobaczyli rzeczywistość i zaczęli ją widzieć nadal zarabiać na życie.

Niektórzy dostawcy jedzenia odebrali jeszcze ciepłe pudełka z lunchem pozostawione rano, dostawcy ekspresowi wyciągnęli trójkołowce z rowu, pobiegli za Didi i wezwali targujących się pasażerów, aby wrócili po tym, jak ich właśnie skarcili, a księżniczka KTV przeprosiła za klaps, który właśnie dostała. Kelner właśnie wyszedł, odwrócił się, żeby założyć fartuch i powiedział szefowi, że poszedł zapalić. Szef uważał, że twardo twardo stąpa po ziemi i nie zawracał sobie głowy obcokrajowcem robotnicy. Tak szybko palił papierosy. Człowiek, który dokręcał śruby, natychmiast podniósł klucz z ziemi.

Nikt się nie poddaje i wierzę, że grupa wkrótce powróci do dawnej żywotności.