Problem nie polega na tym, że jestem zdenerwowany, jestem bardzo spokojny. Trzy razy poniosłem porażkę w kryptografii, a potem otworzyło mi to możliwości odmieniające życie.
Problem w tym, że tureccy inwestorzy, otrząsnąwszy się z minimalnej płacy wynoszącej 450-500 dolarów miesięcznie, którą zarabiali swoją ciężką pracą, dokonali obliczeń i przeznaczyli 3-5 dolarów na inwestycje, następnie te pieniądze utopią.
Türkiye jest krajem bardzo asertywnym w kryptografii i ma dużą społeczność. Niestety wiąże się to z wieloma obowiązkami i problemami.
Przede wszystkim każdy musi posiadać wiedzę finansową i dobrze dostosować stosunek ryzyka do zysku.
Dziwię się, że człowiek tak łatwo oddaje w ręce hakerów 5-10 tysięcy dolarów, które oszczędzał latami. Lata doświadczeń znikają w ciągu 1 minuty.
Ponadto człowiek posiadający 10 tysięcy dolarów wchodzi na rynek byka lub bessy przy zerowym zarządzaniu ryzykiem. Zero strategii i mnóstwo śmieciowych projektów. Po jednym czy dwóch zwycięstwach absolutny koniec jest już jasny: bankructwo.
Bez względu na to, co mówimy, nikt nie może stać się mądry, nie będąc raz lub dwa razy uderzonym przez ten rynek, może raz na milion.