Bitcoin nie został stworzony do tego. Nie miał trafić w ręce brokerów Wall Street, menedżerów funduszy emerytalnych ani międzynarodowych izb rozrachunkowych. Miał je obalić.

Ale oto jesteśmy w 2024 roku, a Bitcoin osiąga cenę 93 000 dolarów, więcej niż podwójna wartość sprzed roku. Ale wzrost króla nie dotyczy już wolności od systemu. Chodzi o prosperowanie w jego ramach.

Dwa lata temu upadek FTX i gwałtowny spadek cen kryptowalut sprawiły, że przyszłość Bitcoina wisiała na włosku. Rosnące stopy procentowe, skandale i to, co wydawało się niekończącym się sceptycyzmem, wepchnęły Bitcoina w kąt.

Regulatorzy wyczuli krew. Krytycy nazwali to bańką. Wielka wizja Bitcoina (transakcje peer-to-peer bez pośredników) wydawała się martwa.

A jednak jesteśmy tutaj. Wall Street jedzie na fali Bitcoina bardziej niż kiedykolwiek, przekształcając to, co miało być finansową rewolucją stulecia, w kolejny element bilansu.

Podręcznik Wall Street

Elita finansowa przejęła Bitcoina. Fundusz ETF BlackRock na Bitcoin zgromadził miliardy aktywów. Brytyjskie fundusze emerytalne i duże zarządzające aktywami w Londynie zdobywają swoją część tortu.

Bitcoin nie jest już bronią wyboru dla rebelii. To trofeum dla tych samych instytucji, które miał zniszczyć.

Ale to nie jest żadna aprobata dla ideałów Bitcoina. To chwyt finansowy. Wall Street nie obchodzi decentralizacja. Interesuje ich prowizje. Bitcoin stał się produktem. Siedzi pod tymi samymi scentralizowanymi systemami — jak Depository Trust & Clearing Corporation — które kontrolują prawie wszystkie transakcje giełdowe w Stanach Zjednoczonych.

Ironia polega na tym, że ruch, który krzyczał „precz z bankami”, teraz przytula się do nich. Nie dlatego, że Bitcoin się zmienił. Nadal nie ma wartości wewnętrznej. Nie generuje dochodu. Jego cena nadal jest napędzana spekulacją detaliczną. Mimo to doradcy finansowi namawiają klientów do uwzględnienia go w „nowoczesnych” portfelach.

Precedens jest alarmujący. Fundusze emerytalne bawią się w Bitcoin, a fiduciariusze czują presję, aby podążać za tłumem. Nawet małe alokacje kryptowalutowe mogą wywołać fale w portfelach instytucjonalnych podczas następnego spadku rynku.

Regulatorzy zawodzą

A gdzie są watchdogi? Nigdzie, na pewno nie w spójny sposób. Regulatorzy wciąż się gubią, z fragmentarycznym nadzorem i brakiem jednolitego podejścia do ryzyk związanych z Bitcoinem. Agencje ciągną w różnych kierunkach, pozostawiając luki wystarczająco duże, aby Wall Street mogło przez nie przejechać.

Brak przejrzystości w tych produktach finansowych nie pomaga. Wiele inwestorów nie ma pojęcia, co się dzieje z ich aktywami, gdy instytucje je przemieszczają. A potem jest nadchodzące zagrożenie, że następna administracja USA zlikwiduje regulacje. Deregulacyjne środowisko może sprawić, że FTX będzie wyglądał jak drobny problem.

Wyobraź sobie świat, w którym instytucjonalni gracze, wolni od nadzoru, pakują Bitcoina w złożone produkty finansowe. Zanim uderzy następny krach kryptowalutowy, te produkty mogą znajdować się w kontach emerytalnych i funduszach emerytalnych. To nie kwestia tego, czy, ale kiedy skutki się rozprzestrzenią. Wszyscy wiemy, że zawsze tak się dzieje.

Rehypotekacja: niewidzialne zagrożenie Bitcoina

Jeśli kontrola instytucjonalna nad Bitcoinem nie była wystarczająco zła, oto nadchodzi rehypotekacja, aby pogorszyć sytuację. Mówiąc prosto, to sytuacja, w której ten sam Bitcoin jest używany jako zabezpieczenie dla wielu pożyczek. To jak wydawanie jednego dolara dziesięć razy. Rezultat? Dom z kart.

Rehypotekacja to tykająca bomba zegarowa. Jeśli jeden pożyczkobiorca nie spłaci, tworzy to efekt domina zobowiązań, który może zniweczyć płynność na rynku. Krach kryptowalut w 2022 roku pokazał, jak niszczycielska może być ta praktyka. Wiele platform angażujących się w agresywną rehypotekację stanęło przed kryzysami płynności, pozostawiając inwestorów na lodzie.

Ale prawdziwym problemem jest to, że inwestorzy często są w ciemności. Większość platform pożyczkowych kryptowalut nie ujawnia swoich praktyk rehypotekacji, pozostawiając ludzi w niewiedzy na temat ryzyk. A gdy rehypotekowany Bitcoin zostaje utracony — czy to przez złe zarządzanie, czy przez hacking — znika na zawsze.

Ta praktyka również tłumi cenę Bitcoina, inflacjonując jego postrzeganą podaż. Zamiast być rzadkim, Bitcoin zaczyna wyglądać, jakby był wszędzie, co zakłóca dynamikę rynku i zaufanie inwestorów.

Zyskowna mentalność Wall Street marginalizuje postęp technologiczny na rzecz krótkoterminowych zysków. Startupy, kręgosłup innowacji blockchain, są wypychane. To, co pozostało, to rynek, który bardziej koncentruje się na utrzymywaniu status quo niż na przesuwaniu granic.

A potem jest zmienność. Handel wysokiej częstotliwości i strategie algorytmiczne, znaki rozpoznawcze handlu instytucjonalnego, potęgują wahania cen. Inwestorzy detaliczni szukający stabilności mogą być odpychani, pozostawiając Bitcoin w rękach spekulacyjnych gigantów.

Co wydarzy się dalej, zależy od tego, kto trzyma władzę. Ale jedno jest pewne. Dusza Bitcoina znalazła się na dalszym planie w stosunku do jego ceny.