Ten artykuł został opublikowany w „The Halving Issue” magazynu Bitcoin. Kliknij tutaj, aby otrzymać roczną subskrypcję magazynu Bitcoin.

Halvingi są zawsze postrzegane jako przełomowe wydarzenia, wyznaczenie końca jednej ery i początek nowej. W ten sam sposób, w jaki Amerykanie wychodzą z szatni, aby wrzasnąć na temat nowego zestawu kandydatów na prezydenta w cyklu wyborczym, Bitcoinerzy wylewają się, aby świętować sukcesy poprzedniej epoki nagród blokowych i nie mogą się doczekać ewentualnych sukcesów następnej.

Twierdzę, że w przypadku zmniejszenia o połowę konieczne jest dokonanie czegoś dokładnie odwrotnego niż w przypadku ekosystemu wydobywczego. Powinniśmy być głęboko zaniepokojeni potencjałem tego, co może pójść bardzo źle w następnej epoce oraz tym, w jaki sposób części ekosystemu wydobywczego mogą zawieść w sposób, który stwarza ryzyko systemowe dla ekosystemu Bitcoin.

Zatwierdzenie Bitcoina po ETF w końcu posuwa się naprzód w zakresie rozwoju integracji ze starszym systemem finansowym i choć z pewnością jest to coś, co przyczyni się do większej płynności rynku i prawdopodobnych pozytywnych ruchów cen, będzie to również wiązało się z dużymi kosztami dostarczanie paliwa i żywności wpływowi zewnętrznemu na Bitcoin, któremu trzeba będzie stawić opór i walczyć na każdym kroku, aby zachować ważne cechy Bitcoina. Decentralizacja, opór cenzurze, możliwość zaoferowania ludziom prawdziwie suwerennych pieniędzy, nad którymi mają kontrolę.

Integracja produktów opartych na bitcoinie z dotychczasowym systemem finansowym wzbudzi taką kontrolę organów regulacyjnych i ustawodawczych, jakiej nigdy wcześniej nie widzieliśmy. Śluzy są teraz otwarte, jeśli chodzi o to, że ludzie mogą swobodnie alokować swoje środki na ekspozycję na bitcoiny (mówię to szczególnie dlatego, że mają oni jedynie ekspozycję cenową, a nie własność). Stwarza to potencjał masowej migracji środków z innych klas aktywów do bitcoina, co miałoby poważne konsekwencje dla wyników tych innych klas aktywów w zależności od wielkości tej realokacji.

Jest to dokładnie taka sytuacja, w której rząd zazwyczaj dokonuje znaczących zmian regulacyjnych w odpowiedzi na zasadniczą zmianę struktury dynamiki rynku. Organy regulacyjne będą dotyczyć każdej warstwy stosu wydobywczego, ponieważ od tego zależy reszta sieci i protokołu.

Baseny górnicze

Baseny wydobywcze to najniżej wiszący owoc dla organów regulacyjnych. Baseny są ekonomicznie niezbędnym aspektem przemysłu wydobywczego. Bez basenów dwie rzeczy byłyby zupełnie inne dla każdego górnika.

Po pierwsze, każdy górnik o niewystarczającej wielkości miałby wysoce nieregularne dochody. Bez zbyt dużych pul zasobów górników i proporcjonalnego podziału dochodu z nagrody za blok, niezależnie od tego, kto faktycznie znalazł blok, dochody górników byłyby wysoce nieprzewidywalne, a pech w nieznalezieniu bloków mógłby dosłownie doprowadzić do bankructwa firmy. Bez tej dodatkowej przewidywalności dochodów ekosystem wydobywczy wyglądałby zupełnie inaczej, z radykalnie odmiennym profilem ryzyka dla uczestników. Po drugie, w świecie, w którym pracują wyłącznie samotni górnicy, praktycznie rzecz biorąc, istniałby minimalny procent hashrateu sieci, który każdy górnik musiałby nadrobić, aby mieć jakiekolwiek szanse na prowadzenie rentownego biznesu. Jeśli stanowisz 1% sieci, masz przyzwoite szanse na trafienie przynajmniej bloku lub dwóch dziennie. Jeśli procent hashrateu sieci spadnie znacznie mniej, nieregularność wypłat może stać się drastyczna. Ponieważ rachunki za energię trzeba płacić na koniec każdego cyklu rozliczeniowego, jest to sytuacja nie do utrzymania dla górników. Przedsiębiorstwo użyteczności publicznej nie będzie się przejmować tym, że „właśnie miałeś pechowy miesiąc”.

Gdzie idą pieniądze?

Górnicy łączący zasoby w celu uzyskania bardziej przewidywalnych wypłat, na dobre i na złe, to zakorzeniona część ekosystemu, od którego zależą operacje, aby prowadzić przewidywalny biznes. Oznacza to, że tak długo, jak istnieją, scentralizowane grupy wydobywcze będą stanowić łatwo wiszący cel dla rządowych organów regulacyjnych. Pule wydobywcze są nieuchronnie opiekunami, ilekroć górnik w puli znajdzie blok, nagroda z bazy monet nie zostanie mu wypłacona (z pewnymi niedawnymi wyjątkami, takimi jak Ocean), wypłaca te bitcoiny do puli wydobywczej. Ta pula przechowuje fundusze w imieniu rzeczywistych górników, dopóki nie zdecydują się na wycofanie. Organy regulacyjne na całym świecie wymagają zgodności od firm, które przechowują fundusze w imieniu innych osób, po prostu nie nadążają za rzeczywistością, która jest kluczową funkcją koncernów wydobywczych. W rzeczywistości właśnie dlatego Ocean uruchomił model wypłacający swoim górnikom nagrody bezpośrednio w bazie monet, aby mogli funkcjonować w sposób, który nie wiąże się z przechowywaniem funduszy innych osób.

Nieuniknione jest, że na baseny zaczną wywierać jawną presję ze strony organów regulacyjnych, aby spełniały wymagania podmiotów powierniczych. Jedyną opcją w tym momencie będzie dostosowanie się basenów do wymagań lub próba odtworzenia modelu, na którym działa Ocean, w celu wyeliminowania konieczności zapewnienia zgodności. Wiąże się to z własnymi wyzwaniami, a mianowicie ze skalowalnością. Jak powiedziałem wcześniej w odniesieniu do świata, w którym możliwe jest wyłącznie wydobycie w pojedynkę, stworzyłoby to minimalną realną wielkość operacji wydobywczej, tylko pod względem regularności wypłat w celu opłacenia rachunków. Naiwny system wypłat dostępny wyłącznie w łańcuchu, bezpośrednio w transakcji na bazie monet, stwarza podobne problemy. Górnicy muszą mieć określony minimalny rozmiar, w przeciwnym razie nie otrzymają wystarczająco dużej proporcjonalnej części nagrody blokowej, aby wypłata bezpośrednio w łańcuchu miała sens ekonomiczny.

Problem skalowalności wypłat dla górników musi zostać rozwiązany, w przeciwnym razie znajdziemy się w świecie, w którym nadal napotykamy potencjalnie kłopotliwe ograniczenia, jeśli uda nam się uniknąć wpływów regulacyjnych na tym poziomie. Istnieje kilka możliwych ścieżek rozwiązania tego problemu. Braidpool próbuje rozwiązać ten problem, używając dużych adresów multisig Schnorra, wymagających od większości górników podpisania się pod prawidłową dystrybucją nagród. CTV oferuje dwie możliwości pomocy: od zwykłego zobowiązania się do ostatecznych wypłat dla poszczególnych górników, które można optymistycznie przeciąć za pomocą multisig, lub umożliwienia swobodnego koordynowania łączenia wydobycia w ramach schematu pierwotnie zaproponowanego przez Jeremy'ego Rubina. Schemat Jeremy’ego zasadniczo patrzy wstecz na przeszłe bloki w pewnym progu niedawnego, a gdy znajdziesz blok, nagroda dzieli się z adresem bazy monet tych przeszłych bloków. Jeśli którykolwiek z tych górników nie udostępni odpowiednio swoich danych, gdy znajdą następny blok, przestaniesz się z nimi dzielić. Pomysł polega na odtworzeniu korzyści płynących z konwencjonalnej puli wyłącznie poprzez zachęty, które przynoszą obopólne korzyści wszystkim zaangażowanym stronom, a jednocześnie nie wymagają centralnej koordynacji.

Niezależnie od tego, jak faktycznie zostanie to rozwiązane, jest to problem wymagający rozwiązania. Bez rozwiązania podstawowa część ekosystemu wydobywczego nieuchronnie będzie podlegać szerokiemu zakresowi przepisów. Największe koncerny wydobywcze, takie jak Antpool i Foundry – stanowiące z nimi prawie 50% kopalń sieciowych – już teraz wymagają przestrzegania procedur KYC podczas wydobywania z ich zasobów. Dopóki w operacjach grupowych zaangażowane będzie przechowywanie środków, prawdopodobnie w najbliższej przyszłości stanie się to wymogiem prawnym.

Kto pozwolił, żeby to się tam dostało?

Jedną z podstawowych funkcji górników jest przetwarzanie transakcji w blokach, dzięki czemu sieć może funkcjonować jako system płatności. Górnicy, a raczej obecnie baseny wydobywcze, konstruują rzeczywisty szablon bloku i decydują, które transakcje uwzględnić w bloku, nad którym aktualnie pracują. Stawia to spółki wydobywcze w niepewnej sytuacji, jeśli chodzi o regulacje dotyczące przetwarzania transakcji finansowych.

Obie strony mają argumenty w kwestii odpowiedzialności za transakcje, które górnicy uwzględniają, a których nie uwzględniają w swoich blokach, ale faktem jest, że rząd skupia swoją uwagę właśnie na tej kwestii odpowiedzialności. Carole House, była dyrektor ds. cyberbezpieczeństwa i bezpiecznych innowacji cyfrowych w Białym Domu, niedawno poruszyła właśnie kwestię odpowiedzialności górników za przestrzeganie listy sankcji OFAC podczas lutowego przesłuchania przed Komisją ds. Usług Finansowych Izby Reprezentantów.

Zwracając się do komisji, argumentowała w szczególności, że kwestię działalności przestępczej występującej w sieci Bitcoin można rozwiązać na poziomie protokołu, a nie po prostu stosując przepisy i działania egzekucyjne wyłącznie na poziomie przedsiębiorstw powierniczych. Jej argumentem było to, że górnicy mają istniejący obowiązek na mocy obowiązujących przepisów i przepisów, aby wykluczać w swoich szablonach bloków transakcje do i z adresów objętych sankcjami OFAC.

Argument ten będzie znacznie bardziej dotkliwy, a rzeczywistość jest taka, że ​​będzie to bardzo trudna walka, której będzie można uniknąć. Grupy wydobywcze i górnicy indywidualni faktycznie mają możliwość decydowania, czy uwzględnić transakcję w swoim bloku. Jest to niewątpliwie prawdą. Jeśli ta zdolność jest prawnie interpretowana jako bycie stroną lub koordynatorem transakcji, wówczas mają oni prawny obowiązek wykluczenia ze swoich bloków wszelkich transakcji obejmujących adresy objęte sankcjami OFAC.

Jedyne argumenty, jakie można przeciwko temu wysunąć, albo zasadniczo mieszczą się w argumentach, że propagowanie informacji związanych z Bitcoinem jest wolnością słowa, albo że wymogi dotyczące zgodności z tymi przepisami tworzą nadmierne obciążenie ekonomiczne dla górników. Nie jestem prawnikiem, ale coś mi mówi, że ostatni argument, że „nie możemy zarobić wystarczającej ilości pieniędzy, aby przynosić zyski, bez przyjmowania opłat transakcyjnych od przestępców i terrorystów” nie zostałby pozytywnie odebrany przez sąd, nawet w świecie, w którym transakcje te stanowiło tak duży procent potencjalnych dochodów górników, że należałoby je poważnie rozważyć. To pozostawia argument dotyczący wolności słowa.

Koncerny wydobywcze musiałyby zasadniczo przedstawiać argument, że są „interaktywną usługą komputerową” zgodnie z art. 230. Artykuł 230 miał na celu zapewnienie zwolnienia z odpowiedzialności operatorów platform działających w Internecie ze względu na praktyczne obawy związane z możliwością prawidłowego konsekwentnie moderuj lub usuwaj nielegalne treści ze względu na charakter działania tych platform. W szczególności zwalnia operatorów platform i innych użytkowników z wszelkiej odpowiedzialności prawnej, która mogłaby wyniknąć z działań innego użytkownika platformy.

Aby faktycznie przedstawić ten argument i utrzymać go w mocy, należałoby skutecznie udowodnić w sądzie, że sama transakcja bitcoinem jest po prostu mową. To bardzo trudne zadanie i mówię to jako osoba, która uważa, że ​​należy przedstawić bardzo solidne argumenty. Należałoby wysunąć argument, że ilekroć ktoś używa Bitcoina bezpośrednio na poziomie protokołu, tj. tworzy i rozpowszechnia własne transakcje Bitcoin zamiast korzystać z usług opiekuna, jego zaangażowanie w sieć i protokół jest ćwiczeniem wolności słowa.

Jeśli ten argument nie może zostać skutecznie przedstawiony, wówczas opór Bitcoina przed cenzurą ostatecznie zależy od tego, czy mniej niż 51% hashrateu podlega przepisom jurysdykcji wymagającym takiej cenzury przez samych górników. W Stanach Zjednoczonych znajduje się obecnie blisko 40% hashrate'u na świecie, z czego prawie 30% znajduje się w samym stanie Teksas. Gdyby ten udział hashrateu w Stanach Zjednoczonych przekroczył 51%, umożliwiłoby to amerykańskim górnikom podlegającym takim ograniczeniom egzekwowanie tego na całym świecie poprzez osierocanie bloków od zagranicznych górników, które zawierały objęte sankcjami transakcje.

Radzenie sobie z tym problemem zależy albo od tego, czy wydobycie pozostanie konkurencyjne i wystarczająco rozproszone, aby żadna jurysdykcja nigdy nie przekroczyła tego progu zagrożenia, albo od skutecznego przedstawienia i wygrania sprawy, że transakcje Bitcoinami są ćwiczeniem wolności słowa. Jedyną alternatywą dla tych dwóch opcji jest całkowity opór i nadzieja, że ​​jurysdykcja z taką większością hashrate nie będzie w stanie egzekwować wymogów cenzury. Nie uwzględnia to nawet możliwości współpracy wielu jurysdykcji w celu egzekwowania takich wymogów w koordynacji.

Hashrate na ziemi

Grupy wydobywcze nie są łatwe do osiągnięcia, jeśli chodzi o zgodność z przepisami i ich egzekwowanie, ale ostatecznie podstawą tego są faktyczni operatorzy sprzętu na ziemi. Wszelkie działania regulacyjne podjęte przeciwko pulom nie zakończą się na tym, ich wyraźnym celem jest przede wszystkim dotarcie do rzeczywistych operatorów będących właścicielami sprzętu. Baseny wydobywcze to po prostu wygodny pierwszy krok na tej drodze, charakteryzujący się stosunkowo niskimi kosztami w przypadku wymuszonych działań zapewniających zgodność i egzekwowanie prawa.

Kajdany spółki publicznej

Publiczne przedsiębiorstwa wydobywcze gwałtownie rozmnożyły ten ostatni cykl. Otworzyło to ogromną puszkę robaków pod względem zagrożeń i problemów systemowych. Przede wszystkim te operacje wydobywcze są obecnie odpowiedzialne przed swoimi inwestorami, a możliwości prawne mogą unieważnić decyzje operacyjne pod auspicjami interesów akcjonariuszy. Samo w sobie nie jest to samo w sobie złe, w rzeczywistości jest to potencjalny mechanizm zapewniający priorytetowe traktowanie maksymalizacji zysków, co jest absolutną koniecznością w przecinającej się konkurencyjnej branży, takiej jak Bitcoin; jednak ta dynamika istnieje w środowisku, w którym podlegają one znacznie większej kontroli ze strony organów regulacyjnych.

Ze względu na fakt, że spółka publiczna jest notowana na giełdzie, nie wolno jej pozostawiać żadnych dwuznaczności, nie ma ona prawdziwej prywatności w operacjach wewnętrznych, a wszystko, co istotne na temat przedsiębiorstwa, musi ostatecznie zostać upublicznione dla obecnych i potencjalnych inwestorów.

Jednym z takich przykładów są wymagania zgodności z SOX. Są to wymogi dotyczące sprawozdawczości i audytu ustanowione na mocy ustawy Sarbanes-Oxley Act z 2002 r. w bezpośredniej reakcji na główne skandale związane z oszustwami księgowymi tamtych czasów, takie jak Enron i WorldCom. Ustawa nałożyła znacznie większe obciążenia na spółki publiczne i określiła szczególne oddzielenie zagadnień pomiędzy wewnętrznym procesem księgowym spółki a procesem audytu, który jest obecnie prawnie wymagany w celu spełnienia określonych standardów niezależności od danej spółki. Wymaga także bardziej szczegółowych ujawnień finansowych, w tym dotyczących aktywów poza bilansem spółki i transakcji na akcjach kadry kierowniczej.

Wszystkie te spółki publiczne i ich informacje są łatwo dostępne, co pozwala na natychmiastową weryfikację zgodności i egzekwowanie przepisów w przypadku nowych wymogów regulacyjnych. Nic nie jest dwuznaczne, nic nie jest nieznane i niepewne, nie ma kamuflażu ani możliwości przelatania pod radarem. Struktury prawne spółki notowanej na giełdzie sprawiają, że nieprzestrzeganie przepisów nie wchodzi w grę.

Zbieranie informacji

Rząd stara się gromadzić wszelkie dostępne informacje na temat rzeczywistej działalności wydobywczej. Bezsprzecznie pokazuje to niedawna próba przeprowadzenia ankiety awaryjnej Departamentu Energii EIA, która została unieważniona po sprawie sądowej w Waco w Teksasie wniesionej przeciwko OOŚ przez Riot Platforms i Texas Blockchain Council. To z pewnością nie był koniec sprawy. Chcą informacji na temat działalności prywatnej w takim samym stopniu, jak spółek publicznych, gdzie są one już łatwo dostępne.

EIA zażądała informacji o każdym komercyjnym zakładzie górniczym w Stanach Zjednoczonych. Chcieli uzyskać współrzędne GPS, dostępną moc w umowie zakupu z przedsiębiorstwami użyteczności publicznej, przedsiębiorstwo energetyczne, od którego kupili energię, ilość faktycznie pobranej energii oraz ilość posiadanego hashrate'u. Ten trend na tym się nie zakończy. Im większa jest ta sieć pod względem gospodarczym, tym bardziej staje się istotna politycznie. Im bardziej istotne będzie to politycznie, tym więcej przepisów będą chcieli uchwalić politycy. Regulamin wymaga informacji i namysłu.

Nawet bez specjalnych ankiet mających na celu zbieranie informacji bezpośrednio od górników, agencje dysponują niesamowitym zestawem danych czekających na nie w przedsiębiorstwach użyteczności publicznej. Dostawcy energii dowiadują się bardzo dużo o odbiorcach dużych ilości energii już w trakcie zawierania z nimi umów zakupu. W przypadku, gdy sądy lub procesy prawne nie pozwalają na żądanie informacji bezpośrednio od górników, szczególnie tych prywatnych, istnieją ścieżki uzyskania tych informacji w sposób pośredni.

W najbardziej ekstremalnych przypadkach możliwe jest aktywne poszukiwanie informacji. W ciągu ostatnich kilku lat opracowano wiele metod analizy danych dotyczących poboru prądu przez odbiorców końcowych w sieci. Niektórzy stosują głębokie uczenie się, inni analizują rzeczywistą modulację prądu elektrycznego. Metody te można wykorzystać do wykrywania obecności górników Bitcoin poprzez analizę przepływu mocy przed nimi w sieci. W absolutnie najgorszym przypadku rządy będą w stanie z łatwością wykryć jakąkolwiek działalność wydobywczą podłączoną do sieci energetycznej, sprawdzając ilości zużycia energii netto lub modulację samego rzeczywistego prądu przez odbiorcę podłączonego do sieci. Jeżeli NSA może w normalnym toku swojej działalności zakładać szafy monitorujące u dostawców usług internetowych, dlaczego nie miałyby tego zrobić również firmy energetyczne?

Na poziomie fizycznym sprawy potoczą się w dużym stopniu na korzyść rządów i organów regulacyjnych. Dopóki jesteś podłączony do sieci, nie będzie od nich ucieczki.

Poza siecią

Wycofanie się z sieci to jedyna, choć odległa, nadzieja na to, że jako górnik pozostanie poza radarem rządu. Bez połączenia z siecią nie ma możliwości analizy zasilania elektrycznego w czasie rzeczywistym, a gromadzenie danych nie jest tak inwazyjne, jak konieczny produkt uboczny zawarcia umowy zakupu z przedsiębiorstwem użyteczności publicznej. To jedyne miejsce, w którym można osiągnąć znaczącą prywatność lub ukrycie.

Jednak pozyskiwanie energii poza siecią na dużą skalę nie jest łatwe. Każdy może zainstalować panel słoneczny na swoim dachu, ale nie generuje to dużej ilości energii mierzonej w przeliczeniu na hashrate. Może zasilać kilka maszyn, ale nawet przy dużej liczbie osób zaangażowanych w operacje na tak małą skalę nie będzie w stanie konkurować z operacjami na większą skalę. Jeśli poszukasz w okolicy, być może uda ci się znaleźć gdzieś wycofane z eksploatacji elektrownie wodne, ale wymaga to dużych nakładów finansowych, jeśli jest to w ogóle dozwolone prawnie, i nie jest to coś, co można osiągnąć bez zwracania się na radar.

Odwierty gazu ziemnego to jedyna realna możliwość skalowania operacji poza siecią. Mówię o możliwości, ponieważ nie jest to gwarantowana droga do wydobycia poza zasięgiem radaru rządu. Odwierty naftowe i gazowe nadal podlegają odrębnym regulacjom i gromadzeniu danych, ale względny rozkład praw do złóż minerałów oferuje możliwość stworzenia znacznie większej odległości między organami regulacyjnymi a faktycznym operatorem wydobywczym. Wszędzie są ludzie mający studnie na swojej posesji, którzy po prostu sprzedają ci gaz, bez inwazyjnego gromadzenia informacji wymaganych w sieci. Możesz nawet znaleźć tam opuszczone i zasypane studnie, jeśli wiesz, gdzie szukać.

Ale nawet to jest grą w kotka i myszkę. Wydobywanie pochodni gazowych nie jest ściśle strzeżoną tajemnicą, wszyscy wiedzą, że tak się dzieje. Informacje te są dostępne i można je gromadzić, jeśli rządy zdecydują się włożyć wysiłek i zasoby, aby je zebrać. W najbardziej ekstremalnym scenariuszu wiele rządów na całym świecie posiada satelity śledzące emisję metanu z odwiertów i innych obszarów na całym świecie. Za wszystko, co górnicy mogą zrobić, aby pozostać poza radarem, jeśli rządy chcą wydać zasoby, i tak mogą je znaleźć.

Ostatecznie ten aspekt równania, czyli fizyczny sprzęt na ziemi, prawdopodobnie nigdy nie będzie w stanie uniknąć gniewu organów regulacyjnych w jakimkolwiek większym stopniu. Ostatecznie tego problemu nie da się rozwiązać za pomocą technologii. Wszystko sprowadza się do skutecznego kwestionowania przepisów, bez których górnicy będą podlegać przepisom jurysdykcji, w której pracują. Jeżeli górnicy nie będą arbitrażować tego ryzyka, rozprzestrzeniając się w różnorodny sposób w wielu jurysdykcjach, które ze sobą nie współpracują, stanowi to zagrożenie systemowe dla całego systemu.

Kto przyniósł chipsy?

Górnictwo jako biznes ma dwa bezwzględne wymagania, dwie rzeczy, bez których przedsiębiorstwo zdecydowanie nie może istnieć: energia i sprzęt górniczy. Nie można mieć sprzętu wydobywczego bez chipów ASIC. Energia jest zasobem szeroko rozpowszechnionym, dostępnym na całej planecie z wielu różnorodnych źródeł. Chipy ASIC nie są tak dystrybuowane. Jest tylko kilka miejsc na świecie, w których można je pozyskiwać, a jeszcze mniej miejsc, w których można je produkować, a ostatecznie są one zależne od jeszcze bardziej scentralizowanego łańcucha dostaw.

Układy ASIC nie rosną na drzewach, a proces produkcji prawdopodobnie w najbliższej przyszłości nie stanie się bardziej rozproszony niż obecnie.

Centralizacja gospodarcza

Jeśli chodzi o producentów asic, tak naprawdę jest tylko kilku konkurencyjnych producentów. Bitmain, MicroBT, Canaan i Innosilicon. Istnieją inne firmy, ale stanowią one niewielki wycinek rynku i są to głównie małe chińskie firmy. Są to zasadniczo opcje, które możesz wykorzystać, jeśli chcesz zdobyć sprzęt wydobywczy, aby rozpocząć operację.

Rynek chipów jest jednym z najbardziej scentralizowanych, jeśli nie najbardziej scentralizowanym aspektem ekosystemu wydobywczego. Jeszcze gorzej jest, jeśli chodzi o faktyczny proces produkcyjny. TSMC na Tajwanie to w zasadzie najnowocześniejsza na świecie firma produkująca chipy. Zawsze jako pierwsi wprowadzają na rynek najnowszą technologię produkcji nm i stanowią podstawę najnowocześniejszej światowej produkcji półprzewodników. BITMAIN to jedyna firma wydobywająca Bitcoin, z którą będą robić interesy. Obecnie inni producenci nie mają możliwości wykorzystania możliwości produkcyjnych TSMC.

Zasadniczo oznacza to, że Intel w USA i Samsung w Korei Południowej to jedyne dostępne na dużą skalę opcje w zakresie produkcji układów ASIC. Żadna inna duża firma nie jest w stanie obsługiwać producenta układów ASIC na dużą skalę. Jest to wąskie gardło u samych korzeni przemysłu wydobywczego, który jest tak mocno scentralizowany, jak to tylko możliwe. W praktyce jest to zasadniczo duopol, ponieważ Intel obecnie rezygnuje z produkcji układów ASIC po tym, jak pierwsza próba uruchomienia produkcyjnego nie spełniła ich oczekiwań pod względem wydajności. Masz TSMC, zmonopolizowane przez BITMAIN, a potem Samsunga.

Ekonomika produkcji półprzewodników wymaga ogromnych inwestycji kapitałowych, miliardów dolarów, w celu zbudowania nowego zakładu produkcyjnego. Nie są czymś, co można po prostu uruchomić z dnia na dzień, ani czymś, po co każdy może po prostu wskoczyć na rynek i zacząć konkurować. Bariery wejścia są ogromne, zarówno pod względem kosztów ekonomicznych, jak i specjalizacji technicznej. Ta kwestia, podobnie jak możliwość ukrycia operacji przed rządem, jest ostatecznie nieunikniona.

Polityka, dźwignia i Arrakis

Sytuacja w branży staje się jeszcze gorsza, gdy doceni się stopień centralizacji u samych podstaw procesu produkcyjnego: produkcji maszyn produkujących chipy. Dla tej części łańcucha dostaw istnieje tylko jedna gra w mieście, ASML Holding w Holandii. Są jedynym producentem na świecie, który może zapewnić maszyny do produkcji najnowocześniejszych półprzewodników o szerokości nm.

W tym momencie sprawa staje się bardzo polityczna. Pod naciskiem USA ASML nie eksportuje niektórych urządzeń do Chin kontynentalnych, ponieważ technologia produkcji półprzewodników traktowana jest jako kwestia bezpieczeństwa narodowego. Stany Zjednoczone wydały miliardy dolarów pod rządami Trumpa, aby zachęcić TSMC do budowy zakładu produkcyjnego w Arizonie w USA, szczególnie ze względu na ogromne szoki podażowe dla przemysłu półprzewodników w 2020 r. w obliczu blokad związanych z koronawirusem.

Nie jest wykluczone, a może nawet nieuniknione, że takie geopolityczne traktowanie przemysłu półprzewodników w ogóle stanie się normą dostosowaną w węższym zakresie do produkcji lub sprzedaży sprzętu do wydobywania Bitcoinów. Jeśli bitcoin zrobi to, co naszym zdaniem mógłby z optymizmem zrobić w tej dekadzie, jeśli chodzi o aprecjację cen, jeśli rzeczywiście wzrośnie do tego stopnia, że ​​stanie się czynnikiem obrazu makroekonomicznego, którego nie można zignorować, to produkcja, sprzedaż i eksploatacja sprzętu wydobywczego stanie się priorytetem bezpieczeństwa narodowego każdego narodu na świecie.

Wszystko, co naprawdę możemy zrobić, chyba że masz dziesiątki miliardów dolarów do wydania na budowę fabryki chipów, po uzyskaniu w jakiś sposób niezbędnych maszyn pochodzących od ASML z wieloletnim terminem realizacji, w jurysdykcji, w której rząd nie może ingerować z waszą zdolnością do produkcji i eksportowania maszyn górniczych, jest nadzieja, że ​​równowaga motywacyjna dynamiki geopolitycznej daleko wykraczająca poza zakres samego Bitcoina, rozegra się w sposób, który doprowadzi do wystarczającej dystrybucji tej zdolności produkcyjnej.

W powieści Diuna przyprawa była centrum wszechświata. To była rzecz, bez której podróże międzygwiezdne były niemożliwe. Przyprawę zbierano na planecie Arrakis, a ktokolwiek ją kontrolował, kontrolował rasę ludzką. Tajwan to nasze Arakki, a półprzewodniki to nasza przyprawa. Od czasu wynalezienia komputera komputer wtapia się coraz głębiej w fundamenty społeczeństwa ludzkiego do tego stopnia, że ​​nic nie może bez niego funkcjonować. Jest to kwestia geopolityczna równie ważna jak ropa naftowa.

Bitcoin znajduje się na gwałtownym kursie, aby wkroczyć w samo serce tego elementu geopolitycznego.

Czas na kopniaka w głowę

Bitcoin nie istnieje w próżni. Nie jest to jakiś akademicki eksperyment myślowy ani symulacja komputerowa, w której zmienne sterujące wynikiem można przy niewielkim wysiłku precyzyjnie dostroić dokładnie tak, jak chcemy. Istnieje w świecie rzeczywistym, z prawdziwymi ludźmi i rzeczywistościami, które wynikają z interakcji prawdziwych ludzi ze sobą.

Wszyscy są pochłonięci świętowaniem i patrzą, jak cena rynkowa rośnie z powodu zatwierdzeń ETF, i klepią się po plecach, że wygraliśmy. To już koniec, nie pozostaje nic innego, jak tylko odpocząć i cieszyć się z góry ustalonym rezultatem, w którym stajemy się bajecznie bogaci, a cały świat ugina się pod wolą Bitcoina.

To nie tak to działa.

Bitcoin istnieje na tym świecie jako coś działającego w społeczeństwie ludzkim. W formie wydobycia ma rzeczywisty fizyczny ślad w realnym świecie, od którego jest zależny, bez którego nie może istnieć ani funkcjonować. Należy chronić tę infrastrukturę fizyczną. Musi być na tyle rozproszony i nadmiarowy, aby ataki na jego części nie mogły zakłócić całości.

Rząd sam się finansuje i istnieje dzięki swojej kontroli i monopolowi na możliwość drukowania pieniędzy. Bez wydatków deficytowych nigdy nie osiągnęłaby tak szalonych rozmiarów, jakie ma dzisiaj, nigdy nie osiągnęłaby takiej mocy i wpływów, by ingerować w życie nas wszystkich w takim stopniu, w jakim ma to miejsce dzisiaj. Czy myślisz, że skoro ta moc jest rozprowadzana po całym świecie, wszędzie tam, gdzie jest dostępna energia i układy ASIC, nic nie zrobią?

Wiedząc, że istnieje fizyczny element, od którego funkcji zależy cała sieć, czy myślisz, że nie zaatakują go? Spróbuj to uchwycić? Właśnie wchodzimy w fazę „wtedy oni z nami walczą”. To nie będzie spacer po parku i nie jest to coś, z czego ekosystem powinien popadać w samozadowolenie.

Dostajemy jedną szansę, aby rzucić wyzwanie, a jeśli to spieprzymy, to schrzanimy. 

Ten artykuł został opublikowany w „The Halving Issue” magazynu Bitcoin. Kliknij tutaj, aby otrzymać roczną subskrypcję magazynu Bitcoin.

Źródło: Magazyn Bitcoin

Post Running the Gauntlet pojawił się jako pierwszy w Crypto Breaking News.